Historia

W 1951 r. Emiel i Jos Van der Auwera poszli w ślady swojego ojca, Fransa. Jos specjalizował się w architekturze krajobrazu. Emiel, zapalony producent drzew drzew i botanik, miał inne plany. Postanowił zainwestować w rozwój szkółki. Był jednym z pierwszych w Belgii szkółkarzy, którzy zajął się produkcją szkółkarską w pojemnikach. Pomysł podpatrzył we Włoszech. Nieco później, znowu jako prekursor w branży, zainwestował w chłodnię do przechowywania roślin. Do 1982 r. gospodarstwo działało w dwóch branżach. Równocześnie zakładało i pielęgnowało ogrody oraz produkowało drzewa i krzewy.

Aby oferować klientom bardziej dostosowane usługi, w 1982 r. firma podzieliła się na dwie części: architektury krajobrazu oraz szkółkarską. Pierwszą zajęli się synowie Josa. Na czele szkółki stanęli natomiast przez kolejne lata synowie Emiela: Guy i Paul. Pierwszy rozwijał produkcję oraz handel hurtowy, drugi – stworzył centrum ogrodnicze dla klientów detalicznych.

Lynn i Dries Van der Auwera to rodzeństwo prowadzące wspólnie szkółkę drzew alejowych, fot. W. Górka
Lynn i Dries Van der Auwera to rodzeństwo prowadzące wspólnie szkółkę drzew alejowych, fot. W. Górka

Dziś u steru szkółki stoi już piąte pokolenie Van der Auwerów. Od śmierci Guya w 2009 r. szkółką zajął najpierw jego syn Dries. W 2015 r. dołączyła do niego siostra Lynn. Od tego czasu razem powiększają i rozwijają rodzinny biznes. Za część praktyczną odpowiada Dries, który uzyskał dyplom z Agro- i Biotechnologii.  Lynn, która studiowała zarządzanie, stanęła na czele zarządu, jako pierwsza kobieta w rodzinie. Szkółkę odwiedziłem w kwietniu br. podczas wyjazdu prasowego zorganizowanego przez Flamandzkie Centrum ds. Marketingu Rolnictwa i Rybołówstwa VLAM.

Strategia na przyszłość? Tylko systematyczny rozwój

Zdaniem rodzeństwa, jedynym sposobem na udane funkcjonowanie szkółki jest w obecnych warunkach ciągły rozwój. Dotyczy to zarówno asortymentu, innowacyjnych technologii, jak i samej wielkości produkcji. Nowe biuro musi jeszcze poczekać. Obecnie szkółka zajmuje 45 ha. W 2003 r. powiększyła się o 7 hektarów. Jak przyznają w żartach Lynn i Dries, był to jednak wyczyn na miarę jednej z prac Herkulesa. Z powodu możliwości technicznych i finansowych ideałem byłoby powiększanie produkcji o dwa hektary każdego roku.  

Szkółka w swojej historii przeszła od produkcji róż, przez drzewa owocowe po ozdobne gatunki szkółkarskie. W latach 90. ub.w. rozpoczęto produkcję dzrew alejowych. Obecnie to one stały się najważniejszą specjalizacją tego gospodarstwa. Kontenerownia o powierzchni  2 ha stanowi jedynie zaplecze dla potrzeb centrum ogrodniczego. Ta cześć nie wygląda tak nowocześnie, jak w wielu szkółkach w Belgii i Holandii. Właściciele przyznają jednak, ze na potrzeby własnego centrum ogrodniczego i stałych klientów, nie potrzebują roślin najbardziej atrakcyjnych wizualnie. Mają być zdrowe i dobrze się przyjmować w ogrodach nabywców.  

Top 3: parocja, ambrowiec i klon czerwony

Rodzeństwo Van der Auwera zajmuje się przede wszystkim produkcją drzew alejowych. Sami nie rozmnażają roślin. Kupują je jako „młodzież” z innych szkółek.  Większość uprawiają przez 5 lat. Po wykopaniu część trafia do handlu jako materiał finalny do nasadzeń. Inne kupują szkółkarze, jako półprodukt do produkcji drzew o większych rozmiarach.

Asortyment jest bardzo różnorodny i często się zmienia. Powodem są trendy rynkowe i zmiany klimatyczne. Jak mówił D. Van der Auwera, obecnie trzy najważniejsze w produkcji gatunki to: parocja perska (Parrotia persica), ambrowiec amerykański (Liquidambar styraciflua) oraz klon czerwony (Acer rubrum). W przypadku parocji dominuje odmiana ‘Vanessa’, która najlepiej nadaje się do produkcji form alejowych. Uzupełnieniem jest brytyjska odmiana ‘Jodrell Bank’. Ta jest przydatna na drzewa o mniejszych rozmiarach. Z ambrowców w szkółce znaleźć można odmiany ‘Gumball’, ‘Lane Roberts’, ‘Parasol, ‘Slender’s Silhouette’, ‘Star Red’ oraz ‘Worplesdon’. Produkowany jest także osiągający mniejsze rozmiary, ambrowiec wschodni (L. orientalis; pochodzi z Turcji). Trzeci na podium klon czerwony, reprezentują odmiany: ‘Brandywine’, ‘October Glory’ i Scanlon’.

Dużo mało znanych

Szkółkarze specjalizują się w taksonach, które w innych gospodarstwach są produkowane rzadziej. Jako jedni z nielicznych produkują np. w formie alejowej mieszańcowy dereń (Cornus) ‘Eddie’s White Wonder’. To odmiana uzyskana w Kanadzie w latach 50. ub.w. jako mieszaniec dereni kousa (C. kousa) oraz kwiecistego (C. florida). Charakteryzuje się kolumnowym pokrojem oraz dużymi, zachodzącymi na siebie, białymi podsadkami o zaokrąglonych końcach. Innym dereniem wykorzystywanym do form drzewiastych jest dereń Nutalla (Cornus nutalli) ‘Monarch’. Ta odmiana łatwo tworzy prosty przewodnik i ma wzniesiony pokrój. Z mniej znanych gatunków na formy alejowe wykorzystywane są np. mydleniec wiechowaty (Koelreuteria paniculata) i jego odmiana ‘Fastigiata’ czy lilak japoński (Syringa reticulata) ‘Ivory Silk’. 

Herbicydy osłabiały drzewa

W produkcji są drzewa z blisko 50 rodzajów. Po uwzględnieniu odmian daje to ogromną różnorodność taksonów. Wiele z nich jest mocno lub średnio wrażliwych na herbicydy używane zazwyczaj w produkcji drzew alejowych. Do tych, które najgorzej znoszą używanie takich środków należą np. derenie oraz mydleńce. W przypadku innych, nawet jeśli nie ma oznak uszkodzeń herbicydowych, rośliny są osłabione. To z kolei przejawia się wolniejszym wzrostem, słabszym rozwojem (zwłaszcza korzeni) czy większą podatnością na choroby i szkodniki.

Z tego powodu przed pięciu laty w właściciele zdecydowali się zakończenie używania herbicydów. Zamiast nich wybrano uprawę mechaniczną gleby w rzędach drzew oraz murawę w międzyrzędziach. Jak wspomina Dries Van der Auwera, etap tranzycji nie był łatwy. Korzystanie z herbicydów było tańsze. W pierwszym roku straciliśmy dużo pieniędzy. Dopiero po kilku latach zaczęliśmy widzieć zyski.  Drzewa zaczęły rosnąc zdecydowanie lepiej. Zmniejszyły się problemy z chorobami i szkodnikami. Obecnie jedyną chorobą, która w niektórych latach wymaga pojedynczych zabiegów chemicznych są mączniaki. Szkodniki zwalczamy tylko okazjonalnie. Zawsze, dopiero gdy ich populacja przekroczy próg szkodliwości.

Kultywator z branży sadowniczej

Poszukiwania maszyny do mechanicznego zwalczania chwastów w kwaterach z drzewami alejowymi trwały długo. Wiele z testowanych nie spełniało oczekiwań szkółkarzy. Niektórymi nie dało się np. wjechać w kwatery, gdy było zbyt mokro. Przełomem okazała się maszyna wykorzystywana w uprawach sadowniczych.

To kultywator Ladurner 7F z włoskiej firmy Ladurner Karl J. & Co. OHG z Południowego Tyrolu. Ta mocowana z przodu ciągnika maszyna równocześnie niszczy chwasty i wzrusza glebę w dwóch rzędach drzew, oddalonych co 180 cm. Jej elementami roboczymi są wirujące metalowe tarcze. Mogą one pracować bardzo płytko lub do głębokości 10 cm. Pierwszy z dysków wyrywa chwasty, rozdrabnia je i wzrusza glebę. Drugi zapewnia, że gleba wraca na miejsce, skąd została usunięta, bez przemieszczania. Ponieważ każdy z dysków jest napędzany niezależnym silnikiem (Wał WOM + 12 V + obwód olejowy + 45 kW), sprawdzają się nawet przy bardzo mokrej lub kamienistej glebie.  Maszyna może pracować z prędkością roboczą do 4 km/godz. To wystarcza, aby dziennie oczyścić z chwastów 1-1,5 ha. Dodatkowo, z tyłu ciągnika podpięta jest kosiarka, która kosi murawę w międzyrzędziach. 

Maszyna kosztowała wprawdzie cztery razy drożej niż marki najczęściej wykorzystywane w szkółkach, jednak spełniła wszystkie oczekiwania. Doskonale radzi sobie z chwastami, nie uszkadza dzrew, wzrusza glebę i jest niezawodna niezależnie od pogody.

Wyjątkowo mokra zima

Sadzenie „młodzieży” drzew w tej szkółce w tym roku było mocno opóźnione przez pogodę. W ostatnich latach zmiany klimatu przynosiły zwykle susze i niedobór wody. Tej zimy w Belgii było odwrotnie. Opady były tak duże i częste, że w połowie kwietnia drzewka wciąż czekały na sadzenie, w pojemnikach bądź zadołowane. W przerwie pomiędzy ciągłymi opadami udało się zaledwie przygotować kwatery pod nowe nasadzenia (z użyciem niwelacji GPS). Wciąż jednak stały na nich kałuże wody.

W czasie naszej wizyty trwały jeszcze ostatnie załadunki i spedycje drzew. Wykopano je  z bryłą korzeniową jeszcze jesienią. Jak mówili właściciele zostało ich jeszcze około 1000 szt. z 40 tys. pozyskanych w minionym sezonie. Można je bezpiecznie sadzić do końca maja. Te, które nie znajdą do tego czasu odbiorców  trafią na kompost.

Elektryczna platforma spełniła oczekiwania

Do wykopywania drzew z bryłą korzeniową szkółka Auwera wykorzystuje dwie maszyny firmy Pazzaglia. Po zamontowaniu odpowiednich przystawek służą one także później do wbijania na kwaterach palików bambusowych dla drzew.  W najgorętszym okresie wykopywania zajęciem tym zajmuje się łącznie 11 osób (szkółka zatrudnia 18 pracowników).

Damcon HSP-300 E - model elektryczny, fot. W. Górka
Damcon HSP-300 E – model elektryczny, fot. W. Górka

W sezonie wegetacyjnym do pielęgnacji służą trzy samobieżne platformy. Najnowsza z nich to model elektryczny HSP-300 E z firmy Damcon. Z niej D.Van der Auwera jest najbardziej zadowolony. Chociaż była o około 7000 euro droższa od maszyn z napędem spalinowym, okazała się od nich bardziej niezawodna. Prawie się nie psuje, wymaga mniej czynności związanych z konserwacją. Na jednym doładowaniu może pracować przez prawie tydzień.  Dodatkowym ulepszeniem, w które zainwestowali szkółkarze były wzmocnione opony. Wcześniej często były one bowiem przebijane przez kolce, np. śliwy tarniny (Prunus spinosa) czy glediczji trójcierniowej (Gleditsia triacanthos).      

Wzmocnione opony są odporne na przebicia kolcami, fot. W. Górka
Wzmocnione opony są odporne na przebicia kolcami, fot. W. Górka

Rynki sprzedaży

Mniejsze drzewa, traktowane jako półprodukt do dalszej uprawy, znajdują nabywców przede wszystkim poza Belgią.  Najważniejsze kierunki eksportu to obecnie Francja, Niemcy, Włochy, Holandia, Irlandia, Polska i Rumunia.  

Większe drzewa oraz krzewy sprzedaje się głównie na terenie kraju. Dla szkółkarzy z opisywanej firmy jest to o tyle korzystniejsze, że przy zamówieniach publicznych w Belgii cena stanowi zazwyczaj jedynie w 50% o wygranej przetargu. Druga połowa punktów w postępowaniu przetargowym zależy od spełnienia innych warunków. To między innymi posiadanie certyfikatu MPS (More Profitable Sustainability). To sposób, w jaki szkółkarze mogą dostarczać swoim klientom namacalny dowód (weryfikacja przez trzecią stronę), że są firmą zrównoważoną i dbającą o środowisko (MPS –A) oraz o pracowników (MPS –SQ).