Belgia ma silne tradycje w produkcji roślin ozdobnych. Kiedyś kojarzyła się głównie z doniczkowymi azaliami, chryzantemami czy krzewami lauru. W ostatnich latach reguły rynkowe zmieniają struktury upraw. Ubywa produkcji pod osłonami wymagającymi zimą ogrzewania (w tym azalii i chryzantem). Powierzchnia szkółek ozdobnych pozostaje stabilna (5109 ha w 2013 r. i 5400 ha w 2022 r.), ale zmienia się ich asortyment. Od 2009 r. kosztem ozdobnych gatunków szkółkarskich, rośnie powierzchnia przeznaczona pod drzewa i krzewy do nasadzeń leśnych i oraz żywopłotowych (z 575 ha w 2019 r. do 2544 ha w 2022 r.). Z czym mierzą się belgijscy ogrodnicy i jak sobie obecnie radzą mogłem się przekonać z grupą międzynarodowych dziennikarzy podczas wyjazdu w kwietniu br. Zorganizowało go Flamandzkie Centrum ds. Marketingu Rolnictwa i Rybołówstwa VLAM
Żywopłotowe i leśne na topie i nadal rosną
Produkcja szkółkarska stała się obecnie największym segmentem ozdobnej produkcji ogrodniczej w Belgii. W 2022 r. całkowita powierzchnia tych upraw wyniosła 6513 ha. Z tego aż 5994 ha przypadło na uprawy polowe, a tylko 519 – na te pod osłonami. W produkcji polowej na pierwsze miejsce od trzech lat wysunął się materiał szkółkarski do zalesiania i przeznaczony na żywopłoty (2544 ha w 2022 r.). Drugie zajmują szkółki roślin ozdobnych (2276 ha w 2022 r.). Ostatnie miejsce na podium przypadło szkółkom drzew owocowych (580 ha w 2022 r.).
fot. W. Górka
Pod osłonami dominują spadki produkcji (rośliny doniczkowe, chryzantemy, zieleń cięta) lub stagnacja (rośliny balkonowo-tarasowe, azalie, rośliny cebulowe i bulwiaste). Nieznaczne wzrosty w tym segmencie dotyczą jedynie upraw kwiatów ciętych oraz produkcji szkółkarskiej. W przypadku tej ostatniej, jako osłony coraz częściej wykorzystywane są np. starsze obiekty szklarniowe, w których jeszcze kilka lat temu rosły pomidory. Dzisiaj, nawet bez użycia ogrzewania, pozwalają one belgijskim szkółkarzom wejść wcześniej wiosną na rynek z bardziej zaawansowanymi w rozwoju krzewami lub bylinami.
Poniżej kilka przykładów z różnych segmentów produkcji roślin ozdobnych. Warto im się przyjrzeć, chociaż nie wszystkie dotyczą działalności szkółkarskiej. W Europie od wielu lat konkuruje ze sobą materiał szkółkarski z różnych krajów. Obecnie jednak sukces często rodzi się z nietypowego pomysłu na produkcję, produkt finalny lub nawet grupę odbiorców. O szkółkach roślin ozdobnych, które zobaczyliśmy podczas wyjazdu z VLAM napiszę w oddzielnej relacji.
Nowe gospodarstwo od podstaw – zadanie prawie niemożliwe
Z rozmów z belgijskimi producentami roślin ozdobnych, w tym szkółkarzami można wywnioskować, że w branży pozostaje już raczej tylko stała ich grupa. Jak mówią, obecne gospodarstwa w większości pozostają w rękach tych samych rodzin lub firm. Oczywiście, o ile przynoszą zyski. Wielu ogrodników przyznawało, że dzisiaj założenie własnego gospodarstwa w tym kraju nie jest już możliwe dla młodych ludzi, tak jak to było w czasach, gdy sami zaczynali. Kiedyś można było wystartować od mniejszej produkcji i stopniowo ją rozwijać. Dzisiaj to już niewykonalne, bo mała skala nie pozwala udźwignąć kosztów. Dlatego ci, którym nie udaje już osiągać zysków są z reguły przejmowani przez innych. Coraz trudniejsze jest też znalezienie następców w gospodarstwach rodzinnych. Karierę ogrodniczą wybierają najczęściej jedynie młodzi ludzie, których rodzice już odnieśli sukces.
Dzisiaj uprawa na małą skalę nie ma szans na ekonomiczne powodzenie. Przy galopujących kosztach produkcji i absolutnie nienadążających za nimi cenami sprzedaży roślin, jedyną szansą jest wzrost skali upraw. Tylko to pozwala obniżyć koszty jednostkowe. Przykłady podawał np. jeden ze szkółkarzy produkujących byliny. Jak mówił, w 1995 r. za piórkówkę japońską (Pennisetum alopecuroides) ‘Hameln’ w pojemniku P9 otrzymywał 0,5 euro. Ile dostaje za nią obecnie? Niestety wciąż tyle samo. Przy rosnących kosztach produkcji, na zysk można więc zapracować jedynie zwiększając skalę upraw, co pozwala zmniejszyć koszty w przeliczeniu na jedną roślinę. I tak, w przypadku doniczki P9 z barwinkiem pospolitym (Vinca minor) wspomnianemu producentowi udało się zejść przez lata z kosztów produkcji wynoszących kiedyś 0,3 euro/szt. do 0,15 euro/szt. obecnie. Tylko przez zwiększenie skali upraw.
Róże cięte – przykład sztuki przetrwania
Wimceco to firma braci Danny’ego i Barta Van Nuffelen z Boechout zajmująca się od kilku dekad produkcją kwiatów ciętych róż. Właściciele należą do nielicznych już gospodarstw o takim profilu. Jak mówią, w całej Belgii zostało ich już mniej niż 10. Wszystko przez konkurencję ciętych róż z Afryki oraz – w mniejszym stopniu – z Ameryki Południowej.
fot. W. Górka
Przy ogromnych w ostatnich latach kosztach ogrzewania szklarni Belgowie są na pozycji nie do wygrania z producentami spoza Unii Europejskiej. W firmie Wimceco jeszcze się to udaje, gdyż mają stałych odbiorców, a część towaru sprzedają w gospodarstwie detalicznie. Do tego celu służy m.in. automat, w którym różane bukiety są dostępne przez 24 godz. 7 dni w tygodniu. Jednak już podczas minionej zimy ceny gazu wzrosły na tyle, że konieczne stało się zaprzestanie ogrzewania szklarni w grudniu. Czysta kalkulacja pokazała, że przy takich cenach gazu przerwanie produkcji zimą było najbardziej opłacalne. Z tego powodu producentów ominęła jednak jedna z największych w roku kwiatowych okazji – „Walentynki”.
Aby przetrwać na trudnym różanym rynku właściciele muszą łączyć wysoką jakość produktu z minimalizowaniem kosztów produkcji. Przez cały rok korzystają oświetlenia asymilacyjnego, które zapewnia jakość kwiatów. Obecnie połowa z 17,5 tys. m2 szklarni doświetlana jest już energooszczędnymi lampami LED. Wybrali produkty firmy Philips, jako najbardziej zaawansowane. W przyszłości mają one zastąpić wszystkie lampy sodowe. Aby obniżyć koszty energii elektrycznej powstał generator skojarzonego wytwarzania energii elektrycznej i ciepła (z ang. combined heat and power – CHP). Ciepło wytwarzane przez ten generator wykorzystywane jest do ogrzewania szklarni. Gazy spalinowe z są oczyszczane w katalizatorze i stosowane jako źródło CO2 do dokarmiania róż w szklarni.
Takie kroki pozwalają na jeszcze na przetrwanie, ale czy jeszcze na dalszy rozwój i inwestycje? W przypadku róż na kwiaty cięte ułatwieniem jest to, że raz założona plantacja może być eksploatowana przez około 10 lat…
Rośliny doniczkowe – trzeba nadążać za trendami
Produkcja ozdobnych roślin doniczkowych do dekoracji wnętrz także wymaga obiektów ogrzewanych zimą. Wydawałoby się więc, że w obecnej sytuacji na rynku energii skazana jest na przegraną. Dirk Mermans z Wommelgem udowadnia jednak, że nawet takie uprawy mogą być opłacalne, gdy ma się pomysł na to, jak podążać za trendami na rynku. Ten ogrodnik reprezentuje już piąte pokolenie w rodzinie. W 2003 r. kupił szklarnię od producenta pomidorów. Po dwóch fazach ekspansji, firma zajmuje obecnie powierzchnię 3,25 ha i buduje kolejny obiekt (1 ha). W 2024 r. D. Mermans znalazł się wśród finalistów prestiżowego konkursu Międzynarodowy Ogrodnik Roku (International Grower of the Year – YGOTY).
Gospodarstwo wykorzystało boom na zieleń, jaki przyniosła pandemia koronawirusa i obecnie specjalizuje się w tropikalnych roślinach ozdobnych z rodzajów Monstera i Philodendron. Podczas, gdy większość producentów takiego towaru stawia na rośliny małe i tanie, D. Mermans postawił na rozmiary XL, w tym także przeznaczone do upraw hydroponicznych. To okazało się strzałem w dziesiątkę. Takie rośliny są dzisiaj bardzo pożądane do dekoracji biur i obiektów publicznych.
Dla odbiorców prywatnych rozmnażane są natomiast wciąż niezmiernie modne formy o biało paskowanych lub nakrapianych liściach – ponad 100 taksonów. Hitem w tej kategorii pozostaje monstera ‘Variegata’. Sukces na tym polu scementowało stworzenie w 2020 r. firmy–córki: Plantlovers.eu. To sklep internetowy dla klientów finalnych. Gdy z powodu pandemii centra ogrodnicze i sklepy z roślinami w wielu krajach Europy były zamknięte klienci mogli się wciąż zaopatrywać w rośliny przez platformę plantlovers.eu.
Zioła – kiedyś dla supermarketów, dziś coraz częściej dla centrów ogrodniczych
Firma Vegobel w została założona w 1995 r. w Duffel przez braci Stevena, Wima and Arthura Lauwersów. Od początku specjalizują się w produkcji ziół doniczkowych. Ponad 100 gatunków i odmian uprawia się w „systemie taśmowym” na stołach w rynnach zasilanych pożywką nawozową. Rynny przesuwają się bardzo powoli od stanowiska wysiewu nasion lub umieszczania sadzonek w doniczkach (np. mięty) do stacji końcowej. Tam rośliny są sortowane i pakowane do wysyłki. Ta metoda pozwala maksymalnie wykorzystać powierzchnię osłon, bez potrzeby pozostawiania miejsca na ścieżki robocze.
fot. W. Górka
Ponieważ większość produkcji (kiedyś cała) trafia do supermarketów z przeznaczeniem do konsumpcji, uprawy prowadzone są wyłącznie metodami ekologicznymi i przyjaznymi środowisku. Z ciekawszych rozwiań można było podejrzeć ruchome żółte tablice lepowe. Przesuwają się one powoli nad roślinami. Pod nimi zwisają paski materiału z tworzywa sztucznego, które dotykają roślin i wypłaszają spomiędzy nich owady, przede wszystkim ziemiórki. Woda deszczowa jest zbierana z połaci dachowych. Także pożywka podlega uzdatnianiu i krąży w obiegu zamkniętym. 15 000 m² paneli słonecznych pozwala na produkcję własnej energii elektrycznej.
fot. W. Górka
Kiedyś wszystkie zioła trafiały do rękawów foliowych, w których dostarczano je na sklepowe półki. Ostatnio coraz większe zainteresowanie jadalnymi roślinami aromatycznymi zgłaszają centra ogrodnicze. Na ich potrzeby rośliny produkowane są nieco inaczej. Przede wszystkim są mniej zagęszczone i uprawiane w większych pojemnikach – o średnicy 12 cm (dla supermarketów głównie 9 cm). Dodatkowo są uprawiane w nieco niższej temperaturze, co pozwala uzyskać bardziej zwarty produkt, lepiej przystosowany do sadzenia w ogrodzie lub pojemnikach. Inaczej tez się je pakuje. Zamiast rękawa foliowego i kartonów zbiorczych, wysyłane są na wózkach duńskich z wtykaną etykietą.